28.10.16, Veliko Tarnovo/Bukareszt
Jadę busem. Internet powiedział mi, że start jest z dworca głównego, co się okazało bzdurą. Więc taksówka na zachodni, bilet, wifi, szybki przelew środków na rachunek własny, Billa, prowiant i w drogę. Kierowca dzwoni na przemian z dwóch telefonów. Widać, że sprawia mu to frajdę, bo przy każdym połączeniu uśmiecha się nonszalancko jak amant senior. Czy to hotline, że mu tak wesoło? Czy żona wniosła pozew o rozwód?
Bus zajeżdża w wiele miejsc. Z jednego z miasteczek wyjeżdżamy drogą szutrową. Wcześniej, na postoju 20letnia dziewucha wyszła na papierosa. Spaliwszy żylaka rzuciła na ziemię kipa i wyrzutą gumę. Ot tak, po prostu. Kosz był 15m dalej. Wiele takich szczegółów szwankuje tu i w Grecji. Jakby się ludziom nie chciało posprzątać po psie, poselekcjonować śmieci czy nawet wrzucić ich do kosza. Te małe rzeczy w dużej skali tworzą dla obu tych krajów lekko syfiastą wizytówkę.
W Ruse atakuję kebabownię, gdzie starsza kobieta po posiłku w lekkim pośpiechu, ale uważnie, rozkłada przed sobą sztuczną szczękę. Z mocno dojrzałym ekspedientem dogaduję się na migi. Ja pokazuję na obrazek co chcę, on pokazuje kciuk w górę i siada w powietrzu wskazując na krzesła w geście “Siadaj pan. Będzie za chwile.” Gdy wychodzę pyta: “Kebab ok?
Mówię “Dobry dobry”
On na to: “Ty Polak?”
“Polak”
“Otkude? Katowice?”
*
Czemu kojarzył akurat Katowice…?
*
Po godzinie jadę z Sefą i dwoma innymi Turkami do Bukaresztu. Na autostradzie ogromny korek spowodowany poważnym wypadkiem. Sefa przeciska się, kombinuje i w efekcie lądujemy tuż przy wrakach. 2 auta osobowe spalone doszczętnie oraz bus leżący w rowie ze stopionymi zderzakami. W osobówkach ogień nie oszczędził nawet opon. Całe wnętrze, siedzenia i deska rozdzielcza
spłonęły. Pobojowisko, pośrodku, którego leżała jedna, malutka, czerwona gaśnica. To jak nakaz zapinania pasów w samolocie. Ani jedno ani drugie nie pomoże w poważnych tarapatach. Wraki przestrzegały gapiów przed nieprzemyślanymi manewrami. By ominąć korek cofamy się trochę, tak do tyłu, i jedziemy alternatywną trasą zaproponowaną przez GoogleMaps. Jak w wielu sytuacjach mi pomogło, tak tym razem zrobiło na nas wielką, gorącą, satelitarną co? Kupę - dobrze! Lądujemy na polnej drodze między wioskami, na której kałuże mają po 4 metry długości, a na koleinach szorujemy podwoziem. Droga wygląda jak wiosenne rozlewiska Biebrzy, ale zasiadamy tylko raz. Sefa kombinuje, męczy silnik. Nic. Wysiadam. On też. Bez mrugnięcia okiem wpakowuje się w błoto po kostki. Trzeci Turek nie chce pobrudzić butów, więc z auta wychodzi nal królewna. Rytmicznie wypychamy starą Lancię, podczas, gdy czwarty z nas majstruje silnikiem. Udaje się, ale moje Vansy płaczą. Mokasyny Sefy również. Królewna weszła w błoto tylko deczko bidula. Ja i kierowca wciąż drwiliśmy z tej uroczo patowej sytuacji, ale wszyscy wybuchamy śmiechem dopiero na autostradzie do Bukaresztu. Sefa prosi ziomka, by opuścił i podniósł szybę, gdyż błoto zasłania mu boczne lusterko. Szyba chowa się w drzwiach i wysuwa z nich ubłocona w stanie nietkniętym.
*
Porządne rumuńskie błoto.
Jadę busem. Internet powiedział mi, że start jest z dworca głównego, co się okazało bzdurą. Więc taksówka na zachodni, bilet, wifi, szybki przelew środków na rachunek własny, Billa, prowiant i w drogę. Kierowca dzwoni na przemian z dwóch telefonów. Widać, że sprawia mu to frajdę, bo przy każdym połączeniu uśmiecha się nonszalancko jak amant senior. Czy to hotline, że mu tak wesoło? Czy żona wniosła pozew o rozwód?
Bus zajeżdża w wiele miejsc. Z jednego z miasteczek wyjeżdżamy drogą szutrową. Wcześniej, na postoju 20letnia dziewucha wyszła na papierosa. Spaliwszy żylaka rzuciła na ziemię kipa i wyrzutą gumę. Ot tak, po prostu. Kosz był 15m dalej. Wiele takich szczegółów szwankuje tu i w Grecji. Jakby się ludziom nie chciało posprzątać po psie, poselekcjonować śmieci czy nawet wrzucić ich do kosza. Te małe rzeczy w dużej skali tworzą dla obu tych krajów lekko syfiastą wizytówkę.
W Ruse atakuję kebabownię, gdzie starsza kobieta po posiłku w lekkim pośpiechu, ale uważnie, rozkłada przed sobą sztuczną szczękę. Z mocno dojrzałym ekspedientem dogaduję się na migi. Ja pokazuję na obrazek co chcę, on pokazuje kciuk w górę i siada w powietrzu wskazując na krzesła w geście “Siadaj pan. Będzie za chwile.” Gdy wychodzę pyta: “Kebab ok?
Mówię “Dobry dobry”
On na to: “Ty Polak?”
“Polak”
“Otkude? Katowice?”
*
Czemu kojarzył akurat Katowice…?
*
Po godzinie jadę z Sefą i dwoma innymi Turkami do Bukaresztu. Na autostradzie ogromny korek spowodowany poważnym wypadkiem. Sefa przeciska się, kombinuje i w efekcie lądujemy tuż przy wrakach. 2 auta osobowe spalone doszczętnie oraz bus leżący w rowie ze stopionymi zderzakami. W osobówkach ogień nie oszczędził nawet opon. Całe wnętrze, siedzenia i deska rozdzielcza
spłonęły. Pobojowisko, pośrodku, którego leżała jedna, malutka, czerwona gaśnica. To jak nakaz zapinania pasów w samolocie. Ani jedno ani drugie nie pomoże w poważnych tarapatach. Wraki przestrzegały gapiów przed nieprzemyślanymi manewrami. By ominąć korek cofamy się trochę, tak do tyłu, i jedziemy alternatywną trasą zaproponowaną przez GoogleMaps. Jak w wielu sytuacjach mi pomogło, tak tym razem zrobiło na nas wielką, gorącą, satelitarną co? Kupę - dobrze! Lądujemy na polnej drodze między wioskami, na której kałuże mają po 4 metry długości, a na koleinach szorujemy podwoziem. Droga wygląda jak wiosenne rozlewiska Biebrzy, ale zasiadamy tylko raz. Sefa kombinuje, męczy silnik. Nic. Wysiadam. On też. Bez mrugnięcia okiem wpakowuje się w błoto po kostki. Trzeci Turek nie chce pobrudzić butów, więc z auta wychodzi nal królewna. Rytmicznie wypychamy starą Lancię, podczas, gdy czwarty z nas majstruje silnikiem. Udaje się, ale moje Vansy płaczą. Mokasyny Sefy również. Królewna weszła w błoto tylko deczko bidula. Ja i kierowca wciąż drwiliśmy z tej uroczo patowej sytuacji, ale wszyscy wybuchamy śmiechem dopiero na autostradzie do Bukaresztu. Sefa prosi ziomka, by opuścił i podniósł szybę, gdyż błoto zasłania mu boczne lusterko. Szyba chowa się w drzwiach i wysuwa z nich ubłocona w stanie nietkniętym.
*
Porządne rumuńskie błoto.